Heroiczna walka do upadłego. Dramat Brembly (foto)
Mecz rozpoczął się od dramatu Davida Brembly, który w 4 minucie w kontrze pośliznął się pod koszem i doznał kontuzji. Świetny obrońca Arged BM Stali Ostrów nie był w stanie kontynuować gry i chwilę później w asyście kolegów i fizjoterapeuty udał się do szatni. Nie wyglądało to dobrze i kto wie, czy Brembly nie podzielił losu Damiana Kuliga i Arunasa Mikalauskasa. Stal szybko straciła prowadzenie i to Śląsk – podobnie jak w piątek – zaczął budować przewagę. W 7 minucie wygrywał 15:8.
Wśród gości w pierwszej kwarcie brylowali Gravett i Nunez, którzy rzucili 15 z 19 punktów Śląska. Wrocławianie mieli 53-procentową skuteczność z gry przy zaledwie 29 Stali. Gospodarze nie trafili żadnej z pięciu prób z dystansu.
Pierwsza trójka Stali wpadła dopiero w 14 minucie po rzucie Tomasza Gielo. W 16 minucie ten sam koszykarz przekonał się, że w polskiej lidze można dostać w twarz z łokcia od rywala, a sędziowie i tak odgwiżdżą tobie faul.
W drugiej kwarcie świetnie zagrał Rodney Chatman. Po jego trójce Stal przegrywała 30:31. Co z tego, skoro akcją 3+1 odpowiedział Gravett, a w 19 minucie Śląsk wygrywał 42:35 i o kolejną przerwę prosił trener Andrzej Urban. Stal goniła, ale wrocławianie nie dawali się przełamać. Brakowało czystych pozycji do oddawania rzutów. Laurynas Beliauskas rzucał pod presją i nie trafiał, a Ślask z pokerową twarzą punktował gospodarzy i do przerwy wygrywał 44:37.
Nie mogło być inaczej, skoro skuteczność z gry gości wynosiła 48 procent przy 40 Stali. Gospodarze trafili zaledwie 2 razy z dystansu na 8 prób. Poprawili za mankament z pierwszego meczu, kiedy to popełnili aż 19 strat. Tym razem do przerwy mieli zaledwie 3.
W 35 minucie po trójce Tomasza Gielo Stal odzyskała prowadzenie 47:46. Gospodarze niesienie ogłuszającym dopingiem publiczności rewelacyjnie bronili, a kiedy Silins w końcu trafił z dystansu prowadzili 52:46 w 27 minucie. W trzeciej kwarcie dla gospodarzy było 15:2 i trener Rajković wziął czas. Stal najwyżej prowadziła 59:47 po akcji Krzysztofa Sulimy. Gospodarze rzucali się po każdą piłkę. Wymuszali błędy rywala i walczyli jak lwy, a kibice dodawali im skrzydeł.
W 34 minucie po celnej trójce Ojarsa Silinsa Stal prowadziła aż 71:55. Wielkie brawa należą się całej drużynie, ale szczególne słowa pochwały dla Rodneya Chatmana. Wiadomo, w jakiej sytuacji przez większą część sezonu był Amerykanin, a w play-offach pokazuje nie tylko ogromne serce do walki, ale i umiejętności. Pociągnął Stal w ataku, a niezastąpiony był także w obronie, szczególnie w obliczu straty David Brembly. W 35 minucie Chatman został wyrzucony z boiska po tym, jak otrzymał dwa przewinienia techniczne jedno po drugim. Kibice żegnali Amerykanina schodzącego do szatni, skandując: MVP, MVP...
Stal prowadziła 73:55, ale stanęła w ataku i Śląsk odrobił 8 punktów z rzędu. Na 3 minuty i 44 sekundy przed końcem było już tylko 73:63. Jakby mało było dramatów, to w 38 minucie staw skokoku podkręcił Nemanja Djurisić. Cieszy oczywiście zwycięstwo, ale martwią kontuzje w kontekście dalszej rywalizacji ze Śląskiem.
Arged BM Stal Ostrów – WKS Śląsk Wrocław 81:64 (14:19, 23:25, 24:7, 20:13)
Arged BM Stal: Aigars Šķēle 19, Rodney Chatman 15, Tomasz Gielo 14, Nemanja Djurisić 10, Ojars Silins 8, Laurynas Beliauskas 7, Krzysztof Sulima 4, David Brembly 2, Michał Chyliński 2, Wiktor Sewioł 0.
WKS Śląsk: Hassani Gravett 15, Angel Nunez 13, Dusan Miletić 11, Marek Klassen 8, Daniel Gołębiowski 7, Jakub Nizioł 4, Artsiom Parakhouski 4, Mateusz Zębski 2, Saulius Kulvietis 0, Aleksander Wiśniewski 0.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj